Chciałam przygotować dla Was prezentację z wizyty na targach, gdzie opowiedziałabym Wam o tym, co mi się podobało, a co nie. Niestety przeziębienie wzięło górę, straciłam głos i nie jestem w stanie dla Was tego nagrać. Ale nic straconego, bo zamiast tego zrobiłam wideoprezentację, w której możecie zobaczyć, jak wyglądały same targi. Filmik znajdziecie na dole wpisu, a ja tymczasem przechodzę do sedna sprawy i postaram się krótko zrecenzować dla Was tegoroczne targi wnętrzarskie.
W tym roku po raz pierwszy postanowiłam zdradzić BUDMĘ z Arena Design, Home Decor i Meble 2016. Dotychczas targi budowlane były dla nas obowiązkowym punktem do odhaczenia, zwłaszcza, że mieszkając w Poznaniu, miałam do nich 20 minut piechotą. Teraz z Gdańska mam „trochę” dalej, ale na szczęście taką wyprawę można zaplanować na jeden dzień, ponieważ odległość nie jest przerażająca, a pociąg jedzie zaledwie 3 godziny.
Powiem szczerze, że na początku, jak weszłam w pawilon z meblami, to poczułam się rozczarowana, ponieważ dookoła znajdowały się same TYPOWE sofy rodem z popularnych sklepów meblowych. Coś okropnego i mało inspirującego. Szybko postanowiłam ruszyć do pawilonu, w którym były ekspozycje Arena Design, która zawsze jest gwarantem ciekawych rozwiązań projektowych. Nie pomyliłam się! Meble i wyposażenie tworzone przez studentów i absolwentów uczelni artystycznych i technicznych były po prostu zachwycające. Równie ciekawie prezentowały się wszelkiego rodzaju meble z odzysku oraz współczesne wariacje na temat siedzisk z lat 80.
Dla mnie i tak największym hitem okazały się płytki imitujące wykładzinę. Niestety rozmowa z Panami ze stoiska tak nas wciągnęła, że nawet nie nagrałam filmiku z tymi kaflami, ale jednocześnie obiecałam sobie, że jak wrócę, to zdobędę od nich próbki i zrobię z tego osobny wpis, żeby pokazać Wam, co mi się w nich tak bardzo spodobało.
Jadąc tam, obiecałam sobie, że nie będę – jak zawsze – dźwigać 5 kg folderów, a jedynie wezmę próbniki. Uwierzycie, że udało mi się zdobyć tylko jeden i to jeszcze dlatego, że sama o niego zagadałam? BUDMA przyzwyczaiła mnie do tego, że tam na każdym kroku coś się dostaje, a wystawcy na tych targach byli bardzo oszczędni, bo czasem nawet nie mieli podstawowych katalogów (jak chociażby wspomniane wcześniej płytki wykładzinopodobne).
Do plusów targów mogę zaliczyć wszelkiego rodzaju wykłady i chociażby warsztaty z renowacji mebli, na które na pewno bym poszła, gdyby nie moje przeziębienie. Podsumowując: miło było odwiedzić ukochany Poznań, chociaż na kilka godzin i spędzić Dzień Kobiet na targach wnętrzarskich. Myślę, że warto brać udział w tego typu wydarzeniach, ponieważ nawet jak nie do końca wszystko nas zachwyca, to zawsze znajdą się perełki, które zapadną w pamięć i które będziemy chcieli wykorzystać później w naszej pracy projektowej. Teraz już wracam do łóżka z nadzieją, że moja choroba w magiczny sposób w końcu odejdzie, a Was zapraszam na krótką wideorelację na moim świeżo upieczonym kanale na YouTube, który możecie w wolnej chwili zasubskrybować 🙂
PS Musicie wybaczyć nieidealną jakość filmu. Na tym etapie nie mam możliwości uzyskania lepszego obrazu.
A jak jest z Wami? Jeździcie na targi? A może gdzieś się minęliśmy na MTP? Czekam na wasze komentarze!