Przepis: Bezglutenowe muffinki marchewkowe
Dawniej, kiedy szczytem moim kulinarnych osiągnięć było zrobienie murzynka z pudełka, myślałam, że samodzielne wykonanie ciasta, które nie jest gotową mieszanką, jest czymś trudniejszym. Okazało się jednak, że wbrew temu, co o sobie myślałam, nie jestem totalnym beztalenciem, jeśli chodzi o tworzenie nowych potraw.
Jako że już prawie rok temu ostawiłam gluten ze względów na bóle brzucha, przez ten czas trochę nauczyłam się rzeczy, na które wcześniej było szkoda mi czasu. Bo skoro wszystko mogłam kupić, to po co miałam robić? Teraz nie mogę, bo mam sporo ograniczeń, ale nie narzekam, bo dzięki temu naprawdę polubiłam gotowanie i pieczenie!
Tym razem chciałabym podzielić przepisem na pyszne, zdrowe (mam nadzieję) i łatwe w przygotowaniu muffinki marchewkowe, którymi jestem zachwycona. Pomysł wziął się z głowy, po tym, jak tydzień temu postanowiłam wykonać muffiny… brokułowe! Brzmi dziwnie? Ależ skąd! Są całkiem smaczne i kiedyś na nie też wrzucę Wam tu instrukcję.
A teraz do dzieła, zabieramy się za marchewkę, coby nam jej nie podkradł jakiś królik.
Składniki:
3 duże marchewki
szklanka mąki ryżowej (o ile dobrze pamiętam… jakby było za mało, to dodajcie więcej)
4-5 łyżki oleju kokosowego (ja dałam 2 łyżki i ciasto wyszło mi za suche)
2 łyżki ksylitolu (dla tych, co mogą jeść cukier, to można go nim zastąpić)
1.5 łyżeczki proszku do pieczenia
3 jajka
2 łyżeczki przyprawy korzennej
Temperatura:
180 stopni
Czas pieczenia:
35 minut
Dla mniej zaawansowanych kulinarnie (jak ja kiedyś) podaję zadania do wykonania krok po kroku:
- Weź tę marchewkę i ją obierz, bo jakby nie patrzeć, smaczniejsza będzie bez dodatku ziemi 😉
- Ja wrzuciłam marchewkę do tego czegoś, co dołączone było do blendera. Serio, jak to się nazywa? No wiecie, to, co szatkuje warzywa. Mniejsza z tym. Jak nie macie blendera, to zawsze możecie zetrzeć marchew na tarce… tylko po co się męczyć…?;P
- Marchew przełóż do jakieś wyżej miski, jeśli nie jesteś mistrzem miksera. Chyba że sprzątanie Cię uspokaja, to wrzucaj do niższej, a też będzie dobrze.
- Dołóż resztę składników. Ja nie przestrzegam zasad typu „najpierw dodaj suche składniki, a później mokre”. szkoda czasu. Dawaj wszystko i miksuj.
- Możesz spróbować, czy ciasto jest odpowiednio słodkie, tak żeby Tobie pasowało. Tylko błagam, nie wsadzaj tej oblizanej łyżeczki z powrotem do miski… No masz! Wyobraziłam sobie! Ech, moja strata.
- Jak już wszystko elegancko zmiksujesz, to przełóż masę do foremek. Ja kupiłam takie ładne silikonowe w Pepco i jestem zadowolona, chociaż wolę nie wyobrażać sobie tego, jaki wpływ ten plastik ma na jedzenie.
- Na koniec włóż wszystko do piekarnika rozgrzanego do temp. 180 stopni i piecz jakieś 35 minut. Sprawdzaj, co 10 minut, jaki jest stan muffinek, bo w różnych piekarnikach, może to inaczej wychodzić.
- Smacznego!