Warsaw Home 2019 – relacja z targów

Na targi Warsaw Home czekałam utęsknieniem od wielu miesięcy. W zeszłym roku byłam tam po raz pierwszy i muszę przyznać, że wystawy zrobiły na mnie spore wrażenie. Biorąc pod uwagę fakt, że wcześniej regularnie odwiedzałam targi poznańskie, które w pewnym momencie tak bardzo mnie rozczarowały, że przestałam na nie jeździć, Warsaw Home stało się dobrą alternatywą.

Ponieważ targi Warsaw Home są dość rozległe terytorialnie, w tym roku przeznaczyłam na nie dwa dni. Pierwszy z nich był dla mnie lekkim rozczarowaniem, ponieważ zwiedzając stoiska z meblami, naprawdę nie znalazłam niczego, co przypadłoby mi do gustu. Wszędzie widziałam tylko mieszkankę pudrowego różu z granatem i złotem. Na początku zaczęłam się zastanawiać, czy to ja stałam się tak wybredna, czy może to już jest jakiś etap przemęczenia. Okazało się jednak, że inni też mają podobne wrażenie.

W międzyczasie dostałam kilka wiadomości od znajomych, że kolejne hale, których zwiedzanie miałam zaplanowane na następny dzień, są naprawdę godne uwagi. Powiało nadzieją.

Okazało się,  że mieli rację i drugi dzień zwiedzania był bardzo udany. Zdecydowanie mogę pochwalić stoiska oświetleniem. Temat, który zawsze uważałam za najnudniejszy, bardzo awansował w moim rankingu. Teraz za najnudniejsze uważam meble tapicerowane. Nie wnikajcie.

 

Pięknie zaprezentowały się również wszelkiej maści tapety. Ile tam jest wzorów, które by pasowały do moich projektów! Nic, tylko znaleźć klientów, którzy się zgodzą na takie szaleństwo na ścianach.

Po zwiedzeniu bajkowego świata tapet, zgrabnym krokiem, przechodzimy do łazienek.
Odkryciem targów była dla mnie firma Omnires – producent armatury. Znałam go wcześniej, ale nie podejrzewałam, że będzie miał tak eleganckie stoisko i asortyment. Nawet katalog był ładny, więc zachowałam, a zazwyczaj w ogóle nie zbieram makulatury targowej, by móc później udźwignąć walizkę.

Hala z łazienkami była w tym wyjątkowo ładna.

A co tam słychać w temacie kuchni? – Zapytacie. Franke zaprezentowało się dość ciekawie. Przygotowali nawet aranżacje na ścianach, które przypominały moodboardy (kolaże zdjęć inspiracji). Pokazali zarówno moje ulubione kolorowe okapy, jak i baterię z filtrem wody Vital, która na pewno kiedyś znajdzie się w moim domu.
Ponadto z ciekawostek – można było stanąć przy wyspie kuchennej, która ostatnio „grała” w reklamie Franke i która, jak się okazało, była jedynie atrapą mebla.

Podczas targów miały miejsce różnego rodzaju prelekcje, szkolenia, wykłady. Na kilka z nich się załapałam. Pocieszający był fakt, że osoby, które są w tym zawodzie dużo dłużej ode mnie, przyznawały się, że też popełniają błędy. Że pomimo lat doświadczeń, ta praca to ciągły rozwój i nowe wyzwania.

Podsumowując, targi uważam za udane, aczkolwiek nie w takim stopniu, na jaki liczyłam. Być może po prostu nie ma sensu jeździć na nie co roku, bo nie ma aż tylu nowości, ale z drugiej strony jest to doskonała okazja do spotkania znajomych z branży, wymiany myśli itp.

Zatem – do zobaczenia za rok.