5 powodów, dla których kocham bycie architektem wnętrz

5 powodów, dla których kocham bycie architektem wnętrz

Mnóstwo godzin spędzonych przy komputerze, brak czasu na cokolwiek poza pracą i niepewność, kiedy pojawi się nowe zlecenie, problemy z kręgosłupem i cieśnią nadgarstka. Te rzeczy mogą skutecznie zniechęcić do pracy architekta wnętrz i przyznaję, że bywają chwile, kiedy mam dość i najchętniej wyjechałabym w Bieszczady i zamieszkała z psami, z dala od cywilizacji. Jednak to są sytuacje wyjątkowe, które sprawiają, że uzmysławiam sobie, iż trzeba trochę odpuścić, zająć się sobą i nabrać sił do kolejnych projektów.

Moja głowa cały czas pracuje. Nie ma chwili, że nie analizuję tego, co jeszcze trzeba zrobić, o czym pamiętać, a co ewentualnie przeoczyłam. Nawet idąc na spacer, widzę same inspiracje. Nie potrafię inaczej patrzeć na świat, niż przez pryzmat tworzenia. Tutaj widzę świetny kadr do zdjęcia, tam motyw na obraz, niesamowitą kompozycję lub połączenie kolorów, które przechwytuję i od razu wiem, że będę chciała je wykorzystać w swojej pracy.

Czasami męczę jakiś motyw przez dłuższy czas, szukając perfekcji, a innym razem skaczę z kwiatka na kwiatek, ponieważ szybko się nudzę lub stwierdzam, że nie jest to na tyle dobre, bym była z tego zadowolona. Ale właśnie te wszystkie aspekty kształtują mój styl i charakter projektowy.

Prawdą jest, że mogłabym wymienić kilka powodów, dla których nie polecam tej pracy, co zresztą zawsze podkreślam w mailach do Was, kiedy pytacie mnie, jak zostać architektem wnętrz… ale wierzcie mi, że ostatecznie są one niczym, w porównaniu do zalet, które ma ta praca. A o tym poniżej.

#1 Możliwość kreowania nowego świata

Każde wnętrze to osobna historia. Jego wygląd jest wynikiem potrzeb klientów, możliwości finansowych, rozwiązań projektowych. Nigdy niczego nie narzucam. Staram się uważnie słuchać moich inwestorów, doradzać, czytać między wierszami. Moje zdolności telepatyczne i nad wyraz rozwinięta empatia, która na co dzień jest dla mnie przekleństwem, w tej pracy bardzo się przydaje.

To cudowne uczucie, kiedy widzisz, jak z Twój projekt jest realizowany. Nie nazwę tego dumą, bo w moim słowniku nigdy nie było takiego określenia, ale z pewnością jest to jakaś satysfakcja.

#2 Klienci

Bardzo lubię spotkania z moimi klientami. Zawsze jestem ciekawa, dlaczego wybrali akurat mnie? Co sprawiło, że zdecydowali się na podjęcie współpracy? Fakt, dwa razy się mocno sparzyłam, ponieważ dałam klientowi zbyt duży kredyt zaufania i zostało to wykorzystane. Później przez chwilę bałam się, że sytuacja się powtórzy. Ale pojawili się nowi, sympatyczni inwestorzy i trzeba było zapomnieć o niepowodzeniu. Praca z ludźmi daje mi kopa do działania. Sprawia mi ogromną radość, kiedy widzę, że są zadowoleni z efektów mojej pracy. To chyba największa nagroda za poświęcony czas – wdzięczność ludzka.

#3 Ciągły rozwój

Dzień w dzień coś nowego. Nowe materiały, pomysły, technologie. Ciągła nauka, spotkania z przedstawicielami, inspiracje. Jak widzę coś ciekawego, nietypowego, to od razu mam w głowie wizję projektu i nie mogę się doczekać, kiedy pojawi się klient, któremu będę mogła zaproponować dane rozwiązanie. Często bywa tak, że pomysły mam wcześniej, zanim w ogóle na tapecie pojawia się inwestor, w którego wnętrzu, mogłabym zrealizować daną ideę.

W tej pracy nie ma nudy. Każda realizacja uczy czegoś nowego.

#4 Spotkania branżowe

Wyobrażacie sobie iść na imprezę i do rana prowadzić dyskusje na temat… materiałów wykończeniowych? Takie historie się zdarzają, kiedy organizowane są szkolenia, targi, eventy wnętrzarskie. Tak jak idąc na zwykłą imprezę (na które zresztą niech chadzam zbyt często), nie mam pojęcia o czym rozmawiać z obcymi ludźmi, bo płytkie relacje nie leżą w mej naturze, to będąc na spotkaniu branżowym, znajduję wspólny język z zupełnie obcymi ludźmi.

#5 Możliwość artystycznego wyżycia się

Każdy projekt, oprócz oczywistej funkcjonalności, staje się również dziełem. Kompozycja materiałów, kolorów, kształtów jest zawsze odpowiednio dobrana i sprawia, że mogę również w ten sposób, wyżyć się artystycznie. Rok temu zaczęłam malować obrazy pod konkretne wnętrza i prawdę mówiąc dziwię się, że wcześniej brakowało mi odwagi, by to robić, ponieważ mogę w ten sposób, idealnie podkreślić charakter danego pomieszczenia. To jest niesamowita frajda i szczęście, że mogę się w ten sposób realizować.

Podsumowując, moja praca jest ciężka, ale przyjemna i wciągająca. Wymaga dużo samozaparcia, zdolności przewidywania i wiedzy, którą zdobywam każdego dnia. Uwielbiam ją i mam nadzieję, że niebawem spełnię swoje marzenie o posiadaniu stacjonarnego biura projektowego z cudowną ekipą innych projektantów. A jak nie? To może faktycznie pojadę w te Bieszczady? 😉 Oj, chyba jednak nie…