Relacja z pracy na planie serialu “Aż po sufit”

Kiedy usłyszałam, że w Gdyni kręcą nowy serial TVN pt. “Aż po sufit”, postanowiłam, że muszę wkręcić się do pracy na planie. Szybko wysłałam zgłoszenie i już na środę zostałam zaproszona do statystowania. Tego dnia prace projektową musiałam odłożyć na bok, ponieważ zbiórka w Gdyni miała miejsce o 6:30 rano, a całość miała potrwać do godz. 19-20. Pierwszym wyzwaniem była pobudka o 4:10, co na szczęście odbyło się bez większych komplikacji. O 5:30 miałam pociąg SKM, który wbrew moim oczekiwaniom wcale nie był podejrzanie pusty! Okazało się, że mnóstwo ludzi jedzie o tej porze do pracy. Sama już zdążyłam zapomnieć, jak to było wstawać o tej porze, ponieważ jedynie w mojej pierwszej w życiu pracy musiałam to robić.

Gorzej było w Gdyni. Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, a ja sama idę w kierunku bulwaru. Nie było mi do śmiechu w tym momencie, nie wspominając już o tym, co się działo w mojej wyobraźni 😉

Kiedy dotarłam na miejsce spotkania, czekała tam już spora grupa osób, które również miały statystować. Ponieważ nie wszyscy pojawili się o czasie, minęło ponad pół godziny zanim ruszyliśmy w stronę restauracji, w gdzie planowane było nagrywanie scen serialu. Nie muszę chyba dodawać, że było niesamowicie zimno?

Po dotarciu do restauracji przez chwilę panował lekki chaos, który szybko został ujarzmiony przez scenarzystkę. Osoby pracujące na planie, zaczęły przygotowywać pseudo napoje alkoholowe dla aktorów i statystów. Wiedzieliście, że zamiast piwa wcale nie podaje się soku jabłkowego, tylko po prostu piwo bezalkoholowe? Tych bąbelków i tak nie było tam widać, dlatego zawsze myślałam, że to właśnie sok jabłkowy 🙂

Ledwo usiadłam przy stoliku ze świeżo poznanymi dziewczynami, kiedy podeszła do nas scenarzystka i powiedziała, że akurat my mamy iść statystować na zewnątrz. Zupełnie nie byłyśmy zadowolone z tego faktu, ponieważ cały czas byłyśmy przemarznięte, jednak jak się później okazało – miałyśmy sporo szczęścia, że padło właśnie na nas, bowiem umieszczono nas w tle za bohaterami serialu.

Jako że z wykształcenia jestem również scenografem, z ciekawości obserwowałam zmiany dekoracji, które były raczej niewielkie. Na naszym stoliku wylądowała jedynie jakaś gazeta o sporcie – próbowałam ją czytam, ale poległam – oraz popielniczka i “drink” dla koleżanki, która miała siedzieć przy stoliku i czekać na mnie. Moim zadaniem po usłyszeniu “Akcja!” było policzenie do 10 i ruszenie w stronę koleżanki w celu przywitania się z nią. Jeśli chodzi o dodatkowe zmiany, to nie było ich wiele. W restauracji dodali jedynie lampki na stoliki i to było wszystko. Scenograf raczej nie miał tu wiele pracy, o ile w ogóle był potrzebny.

Kamery zostały rozstawione niedaleko nas, a kiedy tylko pojawił się Cezary Pazura, rozpoczęto kręcenie pierwszej sceny. Najpierw było kilka prób, a następnie kilka scen z mniejszymi lub większymi przerwami pomiędzy nimi. Do zjedzenia kanapki podchodziłam jakieś pięć razy, ponieważ zupełnie nie dało się przewidzieć, kiedy będziemy powtarzać ujęcie. Pani reżyser poprosiła nas o zdjęcie szalików, żeby było wrażenie, że jest ciepły dzień. Owszem był. Tyle że wrześniowy. Nieco ponad 15 stopni 🙂 Szybko jednak udało nam się rozgrzać, najwyraźniej z przejęcia i radości dotyczącej naszej pracy na planie.

Jak myślicie, ile trwało nakręcenie jednej 2-3 minutowej sceny? Jakieś 1,5 godziny. Na cały dzień było zaplanowane zrobienie 4 scen i w sumie chyba to się im udało, ale pewności nie mam. Na pewno były 3 sceny, z czego 2 z nami i jedna kręcona w środku, ale szczegółów nie znam, bo nam nie pozwolono tam wtedy przebywać.

Niedaleko naszego stolika było wejście do restauracji, przez co co chwilę zaglądali tam ludzie, chcący wejść na kawę. Miejsce nie było w żaden sposób odgrodzone, po prostu kilka osób miało za zadanie wyłapywać ewentualnych gapiów lub nieświadomych klientów, którzy w niespodziewanym momencie wchodzili w kadr. Najlepsza była kobieta, która weszła w sam środek ujęcia, a gdy została poproszona o wyjście, głośno oznajmiła, że ona tylko chciała zobaczyć Pazurę, nie przejmując się zupełnie, że psuje scenę 😉 Takich osób było więcej, w pewnym momencie zebrała się nawet spora grupa gapiów, więc scenarzystka musiała powiedzieć przez megafon, żeby patrzyli na morze, albo sobie poszli, bo ich widać w kadrze.

Koleżanka, z którą “grałam” – moja imienniczka Martyna – zagadała do pewnej osoby z warszawskiej ekipy i z ciekawości zapytała, jak wygląda ich praca. Okazało się, że każdy z nich zostaje albo przysłany przez jakąś agencję albo jest wolnym strzelcem. Jedno jest pewne, nie jest to stały zespół współpracujących ze sobą osób.

Zdjęcia potrwały do godziny 17, na koniec mieliśmy jeszcze kręcić jakąś wstawkę tzn. przerywnik, ale ostatecznie się rozmyślili i stwierdzili, że będą filmować pustą Gdynię. Dzień był bardzo wesoły i niesamowicie miło było odświeżyć swoje zamiłowanie do występowania przed kamerą, nawet jeśli nie będzie mnie tam w ogóle widać, lub pokażą tylko moje plecy. To jest nieistotne, bowiem dla mnie fascynujący jest sam proces tworzenia takiego serialu, czy też filmu. Chciałabym kiedyś mieć możliwość pracy przy filmie historycznym, takim, gdzie scenografia jest naprawdę ważnym elementem. Ja bym mogła tam nawet sprzątać (nie no żart!), byle tylko widzieć, jak to wygląda od środka. Ten dzień przypomniał mi o tych marzeniach i powiem więcej – muszę je wpisać na listę swoich celów do zrealizowania. Myślę, że są możliwe do spełnienia 🙂

Wam również życzę przekładania marzeń na cele!

PS Przepraszam za beznadziejną jakość zdjęć, które wyglądają, jakby były robione cegłą. Moja Nokia robi gorsze zdjęcia, niż telefon, który miałam w liceum, a wtedy dopiero wchodziły kolorowe wyświetlacze. No co zrobić… Wybaczcie, ale moje poczucie estetyki zostało tu mocno zaburzone 😉

WP_20150930_001
Zdjęcie z mojej tzw. pozycji pierwszej, w której znajdowałam się przed hasłem “Akcja!”
A tu przy stoliku. Pazura i pozostali aktorzy o 8 rano piją sztuczny alkohol. Jest moc! 🙂
Tutaj podczas kręcenia drugiej sceny. Miałyśmy naprawdę dłuuuugi dystans do przejścia w tej scenie.
Ekipa na planie 🙂
A tu ja i sympatyczny Kamil Szeptycki 🙂

A czy Wy mieliście kiedyś okazję gdzieś statystować? Jeśli tak, podzielcie się wrażeniami 🙂